© PIBR – wszelkie prawa zastrzeżone
godz. 17:49, 21.12.2024 r.
„Parkiet” podsumowuje rok od wejścia w życie nowej ustawy o biegłych rewidentach. Już widać, że ich skutki są diametralnie inne niż zakładał ustawodawca, a poszkodowane są m.in. spółki giełdowe, które za audyt płacą dużo więcej.
Nowa ustawa wprowadziła wymóg bardzo krótkiej rotacji i rozdział audytu od doradztwa. W efekcie znacznie poszły w górę ceny, a niektórym dużym spółkom trudno jest znaleźć biegłego. Osoby z rynku opowiadają nawet o przypadkach, w których nikt z wielkiej czwórki nie spełniał kryteriów niezależności, a mniejsi audytorzy uznali, że nie dadzą rady zbadać tak dużego emitenta. Przedstawiciele rynku kapitałowego skarżą się w dodatku, że warunki przetargów na wybór biegłego rewidenta ustalane przez część dużych firm (szczególnie tych z udziałem Skarbu Państwa) dyskryminują mniejszych audytorów. Twierdzą, że gdyby dostęp do audytu miało więcej firm, to i ceny za badanie sprawozdań byłyby dużo niższe.
- Zmiany w europejskich i polskich regulacjach miały na celu przeciwdziałanie takim praktykom – w warunkach przetargowych nie powinny znajdować się kryteria zamykające dostęp mniejszym firmom audytorskim – komentuje Barbara Misterska-Dragan, wiceprezes Polskiej Izby Biegłych Rewidentów. Dodaje, że w przeciwnym wypadku będziemy mieli do czynienia z zamykaniem rynku i zapewne wzrostem cen, a także ograniczeniem rozwoju małych i średnich podmiotów. A przecież celem reformy audytu nie był wzrost koncentracji rynku.
Cytowani w artykule przedstawiciele PKN Orlen, PGNiG i PGE odrzucają zarzuty. - Ustalone w ramach przeprowadzonego postępowania przetargowego kryteria dodatkowe miały na celu określenie wymagań odnośnie do wielkości i potencjału firmy audytorskiej, które powinny odpowiadać skali działalności grupy, aby zapewniać wysoką jakość audytu – tłumaczy przykładowo PKN Orlen.
Uchwalenie najbardziej restrykcyjnej ustawy w UE nie pomogło polskiemu rynkowi audytu. W segmencie JZP poziom koncentracji rośnie zamiast spadać. Zdaniem niektórych pomóc mógłby m.in. tzw. wspólny audyt, który w niektórych krajach już funkcjonuje. – Co prawda w polskim prawie nie ma jako takiej instytucji joint audit, ale małe firmy audytorskie mogą obsługiwać największe podmioty, łącząc się w konsorcja. Ustawa dopuszcza występowanie więcej niż jednego kluczowego biegłego rewidenta, a wszystkie zasady współpracy pomiędzy firmami określa umowa konsorcjalna – podkreśla Misterska-Dragan. Nie brak też jednak głosów, że wspólny audyt oznaczałby chaos i wiele problemów.
Cały artykuł znajduje się w zamkniętej części serwisu dziennika „Parkiet”.
Jeżeli chcesz otrzymywać wiadomości o bieżącej działalności PIBR, przejdź do strony z zapisami.